Czy wychowanie dwujęzyczne oznacza dwukulturowość? Co warto zaczerpnąć z anglosaskiej kultury?
O ile wychowanie dwujęzyczne już nie budzi tak dużego zdziwienia, o tyle termin "dwukulturowość" zapewne tak.
... a czym w ogóle jest dwukulturowość?
Definicji z pewnością jest wiele, zwłaszcza w literaturze socjolingwistycznej czy antropologicznej. Postaram się jednak przybliżyć moją ideę tego, co tworzy dwukulturowość. Przyjrzę się zagadnieniu z perspektywy rodzica wychowującego w dwujęzyczności zamierzonej.
Żeby było prościej, wypunktuję elementy składowe:
- Zrozumienie niuansów językowych - przykładowo, warto wyczuwać niestosowność odpowiedzi "of course", gdy ktoś zadaje pytanie "would you like a glass of water?" (implikujemy tym samym, że rozmówca powinien był się domyślić, a nie zadawać głupie pytania); innym aspektem są regionalizmy - np. różnice między BrE a AmE bywają ogromne - szelki do spodni w BrE to braces, w AmE z kolei mamy suspenders, za to suspenders w BrE to podwiązki, a braces w AmE to aparat ortodontyczny
- Znajomość kanonu anglojęzycznej literatury dziecięcej - Eric Carle, Dr Seuss czy Roald Dahl mają swoje prominentne miejsce w tejże, przykładowo ciężko mi sobie wyobrazić, żeby nie zapoznać dzieci z językiem gobblefunk wymyślonym przez Roalda Dahla, mistrza słowotwórstwa. Są to autorzy, do których odwołania znajdziecie w innych książkach literatury dziecięcej (np. odniesienie do "The Very Hungry Catterpillar" Erica Carle przewija się w jednej z książek z serii "13-storey Treehouse"). Częścią dorobku kulturowego są również Mother Goose Songs/nursery rhymes. Te angielskie piosenki/kołysanki są dla mnie często tak odlotowe (krowa skacząca nad księżycem, gadające jajko spadające z muru czy kołyska z niemowlęciem spadająca z drzewa), że zastanawiam się, czy w ogóle pełne zrozumienie innej kultury jest możliwe ;). A tak na serio, to można sobie poczytać o źródłach historycznych wymienionych kołysanek i myślę, że sporo się wtedy wyjaśni.
- Znajomość świąt i obyczajów z danego kręgu kulturowego - ten aspekt wielokulturowości często wręcz jak przez osmozę przenika do naszego świata, jak zwyczaj całowania panny młodej podczas zaślubin czy poszukiwanie czekoladowych jajek na Wielkanoc; za to inne zwyczaje pozostają mniej znane, jak strzelające cukierki (christmas crackers) dopełniające bożonarodzeniowe celebracje, czy Red Nose Day - dzień, w którym organizacja Comic Relief organizuje największą doroczną charytatywną zbiórkę pieniędzy, a całe wydarzenie uświetniają występy znanych komików w publicznej telewizji
- Zrozumienie uwarunkowań historycznych - dlaczego flaga brytyjska wygląda tak a nie inaczej? kim była Krwawa Mary? dlaczego Amerykanie celebrują Thanksgiving? co to było Boston Tea Party i jaki jest jego związek z upodobaniem Amerykanów do kawy? - to takie drobne smaczki, które w dorosłym życiu pozwalają nam lepiej zrozumieć globalną politykę
- Transfer wiedzy z innej kultury - to mało dostrzegany aspekt wielokulturowości, na którym chciałam się właśnie skupić w tym artykule - bowiem logiczne jest, że nie wszędzie dzieci uczone są tak samo. Natomiast niektóre "triki" warte są importu na nasz rodzimy grunt. Przykładowo, japońskie dzieci uczą się rachunków na sorobanach: liczydłach, które mają 4 koraliki w pierwszym rzędzie i 1 w drugim (liczydło trzyma się poziomo, gdy się na nim pracuje). Za moich czasów w szkole pracowało się z liczmanami. Rosjanie i Węgrzy z kolei lubią klocki Dienesa.
Zaraz dojdę do tego, co takiego wyjątkowego wykorzystuje się w angielskich szkołach, ale najpierw wytłumaczę się z mojego clickbaitowego zdjęcia zapowiadającego artykuł.
To co z tym Halloween?
Halloween rzecz jasna budzi dużo większe emocje niż liczydła i matematyka, co bezczelnie postanowiłam wykorzystać. Szkoda, że nauki ścisłe nie cieszą się tak dużym zainteresowaniem jak wydrążone dynie ze świeczką w środku.
Nie będę się jednak znęcać nad Wami - napiszę jak to jest z tym Halloween.
Nie obchodzimy go, bo nie ma okazji. Gdyby ktoś nas zaprosił, to czemu nie, każde nowe doświadczenie jest cenne dla dzieci. Jednak niestety obecnie kluczową ideą tego święta jest spożywanie słodyczy, a z tym mi nie po drodze. Dlatego gdyby ktoś miał ochotę zaprosić moje dzieci, to pięknie proszę o marchewkę, seler i paprykę w słupkach :)
Wracając na tory dyskusji o wielokulturowości, opowiem Wam anegdotę o tym jak szybko dzieci wsiąkają w inną kulturę. Tylko na wszelki wypadek uściślę, że mieszkamy w Polsce.
Ostatnio moja córka rozmarzona zaczęła snuć plany bożonarodzeniowe. Ku mojemu zdziwieniu słyszę, że plan jest następujący - będzie Wigilia, kolacja i lulu. W tym momencie nadstawiam z zaciekawieniem uszu, bo co jak co, ale to bardzo podejrzane, żeby czterolatka zapomniała o prezentach.
No właśnie, prezenty miałyby być, ale pierwszego dnia Świąt, o poranku. Dokładnie tak, jak to celebrują Anglosasi. Jak widać otoczenie dziecka książkami i angielskimi filmami wystarczyło, by córce przebudowały się wyobrażenia o kluczowym dla niej święcie.
Myślałam o tej sytuacji w kolejnych dniach i doszłam do tego, że po pierwsze "dwukulturowość" potrafi się zrealizować sama, przynajmniej w pewnym zakresie. Po drugie, warto dziecku uświadamiać, jakie zwyczaje przynależą do którego kręgu kulturowego.
Nie będę wsadzać kija w mrowisko i stwierdzać, że Halloween jest be lub, alternatywnie, że jest super. Wiecie czemu? Bo to dyskusja o pierdołach :) Lepiej się zająć matematyką, no nie?
Czego możemy się nauczyć od Anglosasów w kwestii rozwijania zdolności matematycznych?
Z moich doświadczeń z angielskim systemem szkolnictwa jako uczeń (UK oraz Singapur) oraz z drugiej strony, już jako nauczyciel akademicki, wyniosłam przekonanie, że podejście typu hands-on znacząco usprawnia proces dydaktyczny. Zauważyłam też, że wiele rzeczy, w zależności od kraju, robi się kompletnie inaczej. Nie mam tu na myśli zadań silnie zależnych od języka, jak np. nauka czytania, lecz zagadnienia matematyczne, które teoretycznie nie powinny zależeć od języka wykładowego.
Poniżej prezentuję trzy pomoce, które co prawda są u nas znane, ale ich potencjał rzadko jest w pełni wykorzystywany.
Geoplany / geoboards
Co prawda wymyślone przez matematyka egipskiego pochodzenia, w latach 50tych ubiegłego wieku, to właśnie w krajach anglojęzycznych cieszą się szczególną sympatią. Caleb Gattengo jest ojcem nie tylko tej pomocy, ale maczał również palce w opracowaniu klocków Cuisenaire’a (wraz z Cuisenaire'm). Te drugie służą jako pomoc w nauce podstawowych operacji arytmetycznych oraz potęgowania.
Geoplan to kwadratowa tabliczka z kołkami, typowo 9, 16 lub 25. Można również spotkać geoplany z siatką izometryczną lub z siatką rozpiętą na kole. Rozpinając gumki na kołkach, można uzyskać kształty płaskie i wykonywać na nich różne operacje (odbicia, rotacje, obliczenia pól powierzchni).
Mozaika / pattern blocks
Mozaika mozaice nie równa. Ta na zdjęciu poniżej jest kanoniczną formą pomocy opracowanej w latach 60 ubiegłego wieku. Amerykańska organizacja Education Development Center wybrała zestaw sześciu figur podstawowych: żółty sześciokąt, beżowy romb, niebieski romb, zielony trójkąt, czerwony trapez, pomarańczowy kwadrat.
Kształty są tak dopasowane, by można było ukazać budowanie kształtów z figur składowych oraz tworzyć parkietaże (a do tego boki muszą mieć pasujące wymiary).
Scenariuszy pracy z tą pomocą jest multum - mam zamiar o nich napisać za jakiś czas ;) Z racji tego, że jest to ustandaryzowana pomoc i tak powszechna, to Internet jest nieprzebranym źródłem kompatybilnych kart pracy.
W pedagogice Montessori część funkcji mozaiki można zrealizować przy pomocy trójkątów konstrukcyjnych (niebieskich i kolorowych).
Wagi arytmetyczne / number balance
Proste urządzenie wykorzystujące zależność, że iloczyn siły i ramienia musi być taki sam dla prawej i lewej strony, by waga pozostawała w równowadze. Dzięki temu nauczymy sumowania i mnożenia. Pokażemy zamienność operacji oraz faktoryzację.
W pedagogice Montessori te same zależności ukazuje się z wykorzystaniem tzw. kolorowych pereł.
W przyszłości planuję bardziej szczegółowo opisać pracę z powyższymi pomocami, a tymczasem polecam poszperanie w sieci i wyszukanie jakie inne pomoce dydaktyczne są u nas mało znane.
Książki, które polecam, rekomenduję Wam z całego serca. Jeśli zechcesz dokonać zakupu przez któryś z linków przeze mnie zamieszczonych, dostanę z tego tytułu małą prowizję. Nie ma to wpływu na cenę książki, a będzie to formą wyrażnia wdzięczności za moją pracę.
Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku