Polsko-angielski słownik obrazkowy "Tak wiele rzeczy / So Many Things"
Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam "Tak wiele rzeczy" na liście zapowiedzi Naszej Księgarni. Oznacza to, że duzi wydawcy zaczynają dostrzegać, że wczesna nauka angielskiego staje się pomału standardem. Dzieje się tak na wzór rynku amerykańskiego, gdzie publikacje dwujęzyczne angielsko-hiszpańskie są powszechnie dostępne. Zresztą dzisiejsza książka jest właśnie tłumaczeniem tego typu pomocnika do wczesnej nauki hiszpańskiego. Została zaadaptowana do naszych warunków, czyli duet językowy to polski + angielski.
Książkę stworzyła Maya Hanisch, która swoje życie dzieli pomiędzy Amerykę Północną i Południową, przez co sama jest osobą dwujęzyczną.
Zbiór tematów zebranych w jej słowniku obrazkowym pokrywa się z typowymi zagadnieniami, jakich możemy spodziewać się w tego typu książce: zwierzęta, rośliny, ubiór, żywność, gospodarstwo, transport, sprzęty domowe, itp..
W książce podoba mi się bardzo to, że w ramach danego zagadnienia nie otrzymujemy tych najbardziej oklepanych określeń - wiecie na przykład jak nazwać odorka zieleniaka po angielsku? Z tej książki dowiecie się, że jest to shield bug.
"Tak wiele rzeczy" jest książką bardzo przejrzystą, a do tego estetyczną. Mi osobiście bardzo odpowiadają rysunki.
Jedno na co warto zwrócić uwagę, to fakt, że wydawca zdecydował się pozostać przy oryginalnym angielskim słownictwie, w wariancie amerykańskim. Jest to szczególnie widoczne w przypadku słownictwa dotyczącego transportu: crosswalk (AmE) vs pedestrian crossing (BrE), yield sign (AmE) vs give way sign (BrE); jedzenia: eggplant (AmE) vs aubergine (BrE), beet (AmE) vs beetroot (BrE); ubiorów: pants (AmE) vs trousers (BrE), tank top (AmE) vs vest (BrE), vest (AmE) vs body warmer (BrE) [tu używam słów w takim kontekście, w jakim pojawiły się w książce].
Pozwolę sobie w tym miejscu na dygresję - angielski amerykański od brytyjskiego różni się nie tylko pisownią (gubieniem "u" jak w "color/colour", "flavor/flavour"), ale przede wszystkim słownictwem. Jest parę setek określeń, które brzmią inaczej w obu odmianach angielskiego. Te rozbieżności są najbardziej widoczne w słownictwie codziennego użytku - jedzeniu, ubraniach, transporcie, sprzętach domowych.
Zazwyczaj książki, gdy mają być sprzedawane na drugim kontynencie, są poddawane lokalizacji, czyli przekładane na dialekt docelowy. Dlatego kupując "Cat in the Hat Comes Back" Dr Seussa w USA znajdziecie sformułowanie "now the spot is all over dad's seven dollar shoes!" a w UK: "now the spot is all over dad's seven pound shoes!".
Jedyne zastrzeżenie w tej książce mam do koparki podsiębiernej, która jest opisana jako koparkoładowarka, którą jako żywo nie jest. Jest to błąd autorki, który przeszedł do polskiego tłumaczenia - to co zobaczycie na rysunku powyżej nie powinno być opisane jako "backhoe", tylko jako "excavator/tracked excavator/digger". Konsultowałam swoje wątpliwości z językoznawczynią (dziękuję Olu), która zwróciła mi również uwagę, że "panties" w stosunku do męskiej bielizny jest dość awangardowym określeniem.
Należy w tym miejscu wspomnieć, że angielski jest niesamowicie bogatym językiem i ciężko by było w tego typu publikacji wyczerpać listę wszystkich dopuszczalnych określeń na jeden przedmiot - przykładowo majtki mogą być nazwane (w zależności od wersji męskie/damskie oraz wariantu AmE/BrE): knickers/briefs/underwear/undies/shorts/panties/pants/underpants, a i to listy nie wyczerpuje. Zgłupieć można, czyż nie?
Podsumowując, polecam "Tak wiele rzeczy" - spośród słowników obrazkowych, które ukazały się w Polsce, ten jest dla mnie najciekawszy. Raz, że ma piękną szatę graficzną, to jeszcze jest tu spora dawka nieoklepanego słownictwa. Należy mieć jednak na uwadze, że słownictwo występuje w wersji amerykańskiej. Może to być ciekawym przyczynkiem do rozmów i okazją do poznania porcji nowych słówek.
Tu sprawdzisz cenę książki "Tak wiele rzeczy / So Many Things"
Książki, które polecam, rekomenduję Wam z całego serca. Jeśli zechcesz dokonać zakupu przez któryś z linków przeze mnie zamieszczonych, dostanę z tego tytułu małą prowizję. Nie ma to wpływu na cenę książki, a będzie to formą wyrażnia wdzięczności za moją pracę.
Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku