Edukacja matematyczna - w zgodzie z dwujęzycznością i metodą Montessori
Chciałabym odczarować nauki ścisłe, a zwłaszcza matematykę, dlatego pokażę wam pewien wycinek naszej codzienności, który jest szczególnie bliski mojemu sercu. Obecnie wiele z nas żyje w przekonaniu, że "nie ma głowy do matematyki", a z drugiej jak najprędzej chcemy by nasze dzieci osiągnęły krok milowy liczenia do dziesięciu. Wtedy odtrąbiamy sukces i stwierdzamy, że dziecko umie liczyć. Tylko, że ani jedno ani drugie nie jest prawdą.
Jak twierdzi profesor Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, autorka wiecznie aktualnej publikacji "Dziecięca matematyka", ponad połowa dzieci u progu rozpoczęcia edukacji szkolnej wykazuje zdolności matematyczne, a co czwarte zdolności wybitne. Po kilku miesiącach edukacji szkolnej ten odsetek drastycznie spada.
Nie chcę się wdawać w to, czemu tak się dzieje, chcę tylko pokazać wam, że ten geniusz tkwi w praktycznie każdym dziecku, a naszą rolą jest go nie zaprzepaścić.
W metodzie Montessori dziecko rozpoczyna swoją przygodę z matematyką wręcz nieświadomie - przez ćwiczenia życia codziennego. Przelewanie płynów pozwala odczuć jak zmniejsza się waga opróżnianego dzbanka. Obserwacja jak napełnia się szklanka pozwala zaobserwować, że to, co w dzbanku dużej średnicy zajmowało "tak mało miejsca" wypełnia teraz szklankę po brzegi. Zbieganie z górki pozwala poczuć działanie grawitacji. To są zajęcia, które wykonują dzieci już półtoraroczne, jeśli im na to pozwolimy. Co ważne, dzieci uczą się przez powtarzanie czynności, więc nieustanne podsuwanie im nowości nie daje czasu na zapamiętywanie.
Bardzo ważnym poligonem do nauki matematyki jest kuchnia. To tu ważymy, liczymy, odmierzamy, nastawiamy, porównujemy. Tu dzieci otrzymują namacalny dowód sensowności nauki - coś co czyni ich wysiłki kompletnymi, czyli efekt w postaci czegoś pysznego do zjedzenia.
Pierwszym świadomym kontaktem dziecka z zagadnieniami matematycznymi jest obcowanie z pomocami z zakresu sensoryki. Ten obszar nauki jest zorganizowany wokół słownictwa, które opisuje nasz świat, a które pozwala nam rozumować w kategoriach matematycznych. Dzieci zapoznają się z ciężarem, temperaturą, wymiarami przedmiotów - średnicą, długością, wysokością, grubością. Wiele z sensorycznych pomocy bazuje na tym, że funkcjonujemy w systemie dziesiętnym, a pomiary dokonujemy w systemie metrycznym. To dlatego cylindry są grupowane w blokach po dziesięć, a czerwone belki mają stopniowaną długość od 10 cm do 1 metra. Wszystko po to, żeby dziecko poczuło ile to jest metr, zanim spotka się z nim na papierze.
W warunkach domowych zebranie kompletu pomocy sensorycznych (nie wspominam nawet o matematycznych) jest niemożliwością - ze względu na cenę i potrzebną przestrzeń. Szczęśliwie nie jest to wymagane, żeby umożliwić dziecku naukę matematyki w zgodzie z założeniami Montessori.
Jest sporo aktywności, które można zrealizować samodzielnie. Możemy przygotować metrowy kijek, który dzieci będą nosiły i porównywały długość - krótsze niż, dłuższe niż. Możemy układać rytmy, porównywać przedmioty, jednocześnie budując bazę słownictwa potrzebną do rozumienia matematyki. Możemy myć zęby mierząc czas klepsydrą i zachęcać dziecko do samodzielnego rozwiązywania problemów. Jedną z głównych maksym, z których znana jest metoda Montessori, brzmi "Pomóż mi zrobić to samemu".
W myśl tej zasady proszę syna by sam wymienił baterie w samochodzie. Podaję opakowania paluszków AA i proszę, żeby przygotował tyle baterii ile trzeba, bez rozrywania całego opakowania. Po czym pomagam mu sparować palce z pustymi rynienkami na baterie, patrzę jak potem przenosi je na pełne opakowanie baterii i stwierdza, że musi zostawić w paczce dwie baterie, a resztę trzeba włożyć do zabawki.
Wreszcie dochodzimy do liczenia, które mylnie jest utożsamiane ze znajomością sekwencji liczebników. Wbrew pozorom liczenie to bardzo złożona czynność. Nauka rozpoczyna się w momencie kiedy z całego otoczenia niemowlę jest w stanie wyłuskać jeden przedmiot i pokazać go palcem. Kolejnym fundamentalnym krokiem jest zrozumienie zasady „jeden do jednego”: jednemu wskazanemu przedmiotowi odpowiada jeden liczebnik.
Co więcej, porządek liczbowy jest stały, czyli przeliczanym elementom
muszą towarzyszyć liczebniki w ściśle określonej kolejności. Następną trudnością do pokonania jest zrozumienie, że liczebność zbioru odpowiada ostatniej
wypowiedzianej w trakcie liczenia liczbie. Poza pojmowaniem tej
zależności dziecko musi dojść do wniosku, że liczebność zbioru jest stała,
niezależnie od rozmieszczenia przedmiotów oraz niezależnie od przyjętego
sposobu przeliczania przedmiotów (kierunku wskazywania kolejnych
elementów). Dużo, prawda?
Książki o matematyce dla dzieci już kiedyś pokazywałam, skupię się więc na tych, które polecam rodzicom. Oto i książki, które uznaję za szczególnie wartościowe i pomocne:
"Gen liczby. Jak dzieci uczą się matematyki?" Małgorzata Skura, Michał Lisicki - książka pisana przystępnym językiem. Mimo, że bazuje na licznych pracach naukowych, przytacza wiele prostych zabaw matematycznych, które można wprowadzić do życia codziennego
"Dziecięca matematyka – dwadzieścia lat później. Książka dla rodziców i nauczycieli starszych przedszkolaków" Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, Ewa Zielińska - Dziecięca Matematyka przez wiele lat stanowiła wzorzec edukacji matematycznej polskich dzieci. Profesor Gruszczyk-Kolczyńska, opierając się na koncepcjach Jeana Piageta i innych, dokładnie wyjaśnia przy pomocy jakich zabaw przybliżać dzieciom pojęcia liczb, uczyć wykonywania pomiarów czy budować zrozumienie orientacji w przestrzeni
"Edukacja w systemie Marii Montessori. Wybrane obszary kształcenia" Sabina Guz - to kompendium edukacji Montessori w obszarach sensoryki i matematyki, książka bardzo praktyczna, pokazująca w jaki sposób pracować z konkretnymi pomocami i wyjaśniająca ich przeznaczenie
dla rodziców dzieci starszych, które wykazują trudności w rozumieniu matematyki:
"Łatwa matma" Anne Lene Johnson, Elin Natas - to książka, która sprawdzi się jako koło ratunkowe dla rodziców tych dzieci, które zagubiły się gdzieś w programie nauczania matematyki, a nauczyciel podążył z resztą klasy dalszym tokiem pracy. Książka opiera się na budowaniu bazy pojęciowej do rozumienia matematyki i postuluje powrót do operowania konkretem w przypadku dzieci szkolnych, które dostały łatkę "nie ma głowy do matmy".
Dwujęzyczność i matematyka
W domu posługujemy się głównie angielskim, który nie jest moim pierwszym językiem. Oznacza to, że czasem muszę się przygotować zanim zaprezentuję dzieciom nową aktywność lub pomoc. Tak było z bryłami geometrycznymi, do których przygotowałam sobie zawczasu ściągawkę.
Często pada pytanie jak przekazywać dzieciom ogrom nowego słownictwa związanego z daną dziedziną nauki. Odpowiadam wtedy, że przecież taki problem nie występuje. W Metodzie Montessori są dwie zasady, które przeciwdziałają jednorazowemu zalaniu nas ogromem informacji.
Po pierwsze mamy zasadę izolacji trudności - w danej chwili skupiamy się na jednym wyróżniającym się problemie, który zgłębiamy.
Po drugie mamy zasadę stopniowania trudności, dzięki której posuwamy się przez dany temat małymi kroczkami. Najpierw opanowujemy podstawy, a dopiero dolewamy nowej wiedzy, a z nią dochodzi nowe słownictwo.
Biorąc pod uwagę oba powyższe, nie stajemy w sytuacji, gdzie nagle mamy do jednorazowego wprowadzenia dużą liczbę nowych słów. Małymi krokami :)
Artykuł powstał w ramach wyzwania #montessoripomojemu na Facebookowej grupie "Książki Montessori friendly". W ramach tej edycji konkursu pięć osób przybliża szczególnie bliskie sercu obszary edukacji.
- Magda Pietruszewska (Magda i Sasanki) opowiedziała o sztuce
- Joanna Bed (ED Montessori) opowiedziała o edukacji domowej Montessori
- Magdalena Bartnicka (MobiLove) opowiedziała o wspieraniu rozwoju niemowląt
- Ela Rzeszutko (Mam to na końcu języka) - matematyka i dwujęzyczność
- Anita Jonczyk (Wydawnictwo Sam) - sensoryka
Serdecznie dziękuję Panie Ewie Nikołajew-Wieczorowskiej z CUD Montessori - szkolenia i konsultacje za wsparcie merytoryczne w przygotowaniu tego artykułu.
W tej edycji za nagrodami stoją: Wydawnictwo Sam, Wydawnictwo Mamania, Żegnamy mleko mamy, Kuiki oraz pracownia MobiLove.
Książki, które polecam, rekomenduję Wam z całego serca. Jeśli zechcesz dokonać zakupu przez któryś z linków przeze mnie zamieszczonych, dostanę z tego tytułu małą prowizję. Nie ma to wpływu na cenę książki, a będzie to formą wyrażnia wdzięczności za moją pracę.
Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku