Dwujęzyczność zamierzona - z czym to się je?
Jest to pierwszy z serii postów wprowadzających do tematyki dwujęzyczności.
Są różne rodzaje dwujęzyczności. Najczęściej mówiąc o kimś, że jest dwujęzyczny, mamy na myśli osobę, która urodziła się w rodzinie, gdzie każde z rodziców posługuje się innym językiem, tudzież wyemigrowała za granicę. Są to okoliczności, które zazwyczaj trudno zmienić bez stawiania swojego życia na głowie.
Jednak można stać się osobą dwujęzyczną “z wyboru”. Jest to tak zwana dwujęzyczność zamierzona. Rodzice decydują się, że zapewnią dziecku takie warunki, by posługiwało się dwoma lub więcej językami. Najłatwiej to zrealizować mówiąc do dziecka w drugim języku. Co istotne, wcale nie trzeba być nie wiadomo jak zaawansowanym użytkownikiem języka obcego. Można uczyć się języka obcego razem z dzieckiem. Na swoim przykładzie widzę, że moja znajomość angielskiego uległa ogromnej poprawie od kiedy podjęłam decyzję o wprowadzeniu wychowania dwujęzycznego. W tej chwili mija dwa lata od kiedy intensywnie korzystam z tego języka.
W chwili, gdy decydujemy się wprowadzić język obcy (nazwijmy go L2, a język macierzysty L1), rodzi się pytanie jak to zrobić. Kiedy mówić? Ile mówić? Co z kontaktami z osobami nieznającymi L2?
Warto się zastanowić nad tymi pytaniami. Dzieci lubią przewidywalne sytuacje i chcą się czuć pewnie w swoim środowisku. Dlatego warto zdecydować się na jedną ze strategii posługiwania się językami L1 i L2.
OPOL (One Parent One Language) Jeden rodzic, jeden język. Nazwa mówi sama za siebie. Strategia sprawdza się w przypadku dużej dysproporcji znajomości języka L2 u obojga rodziców. Jest skuteczna, gdy rodzic mówiący L2 jest głównym opiekunem. W przeciwnym przypadku ekspozycja może być zbyt mała i dziecko będzie tylko pasywnym użytkownikiem L2. Problematyczna jest kwestia komunikacji rodziców między sobą - komunikacja w rodzimym języku w obecności dziecka może skutkować spychaniem L2 na margines i sukcesywne przełączenie się na L1.
mL@H (Minority Language at Home) Język L2 w domu, poza nim język większości. Jest to strategia, która cechuje się znaczną konsekwentnością i dużą ekspozycją. Łatwo w niej utrzymać ład i wpoić dziecku jasną zasadę: “dom jest miejscem, gdzie używa się języka X”. Minusem tej strategii jest spowolniony rozwój L1 w najwcześniejszym etapie życia dziecka. Braki te zostaną szybko nadrobione wraz z wejściem dziecka w system oświaty.
Czas i miejsce Przełączenie się na język L2 następuje w ustalonym czasie i miejscu. Przykładowo, L2 jest używane w weekendy, podczas wyjść rodzinnych. Jest to strategia łatwa do utrzymania, ale dająca małą ekspozycję na L2.
Strategia mieszania Języki L1 i L2 są stosowane wymiennie. Strategia ta wprowadza nieład i może prowadzić do marginalizacji jednego z języków. Jak pokazują badania, dzieci świetnie sobie radzą z rózróżnianiem języków, więc nie trzeba się obawiać wręcz mitycznego “grochu z kapustą” w ich głowach. Mieszanie języków może się sprawdzić, gdy mieszka się w kraju typowo wielojęzycznym, np. Kanadzie, Szwajcarii, Belgii, Singapurze.
Strategia kreatywna W tym podejściu wykorzystujemy jakiś znacznik, z którym wiążemy wykorzystanie języka obcego. Moja koleżanka (pozdrawiam Kasiu!) wykorzystuje w tym celu ubiór i zabawki. Niektóre z zabawek potrafią komunikować się tylko w języku L2, a w chwili przełączania się na L2, należy założyć sobie kolorową apaszkę. Jest to super urozmaicenie i świetny rytuał do polubienia przez maluchy. Jako wadę należy wskazać stosunkowo krótki czas ekspozycji na L2.
Oczywiście każdy powinien wypracować sobie rozwiązanie, z którym będzie czuł się dobrze. Wiele osób stosuje strategie mieszane, łączące w sobie powyżej opisane. Mojej rodzinie najbliżej jest do mL@H, ale zdarza nam się mieszać różne strategie.
Jakie są wasze przemyślenia? Którą ze strategii chcielibyście wprowadzić u siebie w domu?