Litwa, Łotwa, Estonia - co zobaczyć z dzieckiem, podróże Montessori-friendly cz. 1

Pisałam niedawno jak przygotować się do taniej podróży zagranicznej, czyli do wyprawy pod namiot. A teraz postaram się Was przekonać jak fantastycznie można spędzić czas pod namiotem - podam pełną trasę zwiedzania na 3 kraje - Litwę, Łotwę i Estonię. Mój zamysł jest taki, żeby przekazać Wam maksimum praktycznych informacji, więc zamieszczę na końcu opisu informacje o kosztach tego typu wyprawy, a w treści znajdziecie wszystkie potrzebne linki.

Głównym celem naszej wyprawy była Estonia, z racji swojej oszałamiającej przyrody, małej gęstości zaludnienia i nieprzebranej ilości zabytków do obejrzenia. Do tego jest to kraj bardzo bezpieczny, ze świetną bazą turystyczną i mnóstwem udogodnień dla rodzin z dziećmi. Napiszę o tym szerzej w kolejnym wpisie, ale już teraz napomknę, że ogromna część bazy turystycznej jest darmowa w tym kraju.

Tak wygląda podgląd naszej trasy.

Cały urlop rozpisałam na 22 dni, samych przejazdów tranzytowych było około 1800 km, ale żaden z odcinków nie wymagał siedzenia za kółkiem dłużej niż 6 i 1/2 godziny. Kolejność przejazdów tranzytowych była jak na powyższej mapie: Warszawa - Kłajpeda - Ryga - Saaremaa - Hiiumaa - Tallin - Tartu - Troki - Warszawa.

Litwa: Kłajpeda, Mierzeja Kurońska i Połąga

Przejazd Warszawa - Kłajpeda to 6.5 godziny jazdy. Litewskie drogi są znacznie mniej zatłoczone niż polskie, może trochę gorsze jakościowo. Koniecznie trzeba przestrzegać ograniczeń prędkości, bo mandaty są bardzo wysokie.

W okolicach Kłajpedy jest sporo pól namiotowych - my byliśmy na tym, który był dobrze wyposażony (kuchnia, jadalnia, lodówka), ale niestety znajdował się tuż obok torów kolejowych i w nocy mieliśmy efekty dźwiękowe w postaci przejazdów składów towarowych liczących grubo ponad 50 wagonów.

Plaże są piękne, piaszczyste, ze wszelkimi udogodnieniami - toalety, przebieralnie, kawiarnie, informacja pogodowa, ratownicy, plac zabaw. Było niesamowicie pusto, aż dziwnie nieswojo po polskich doświadczeniach. Parkowanie przy plaży jest płatne.

Stare miasto w Kłajpedzie można zwiedzić w około godzinę - tu ratusz.

Główną atrakcją okolic Kłajpedy jest Mierzeja Kurońska, do której należy wybrać się promem z jednej z dwóch przepraw (jedna piesza, druga pieszo-samochodowa). Informację o godzinach promowań i cenach znajdziecie w tym miejscu.

Piesza przeprawa promowa mieści się na końcu malowniczego kanału portowego.

Odradzam jechanie samochodem na Mierzeję, chyba, że zamierzacie tam biwakować przez parę dni. Wjazd samochodem na teren parku narodowego jest obłożony stosunkowo wysoką opłatą ekologiczną.

Na krańcu Mierzei znajduje się fort z Litewskim Muzeum Morza (liczne akwaria) oraz delfinarium, będące jego częścią. Występy delfinów są absolutnie niesamowite. Bilety dość kosztowne, ale naprawdę warte swojej ceny, tym bardziej, że kolejne delfinarium dopiero na Krymie (kto się odważy?).

Tego typu wyczynów można się sporo naoglądać w ciągu 40 minut pokazu. Siedząc w pierwszym rzędzie można też zostać porządnie schlapanym.
Akwaria znajdują się w forcie sąsiadującym z delfinarium - znajdziecie tu 24 akwaria (w tym jedno w formie tunelu) z podziałem na bałtyckie, słodkowodne, tropikalne i północne, oraz liczne wystawy.

Mierzeja Kurońska to również kilka bardzo malowniczych wsi oraz kilometry szlaków pieszych/rowerowych wiodących przez lasy i wydmy. Najbardziej rozpoznawalna jest Nida, do której w godzinę dojedziecie autobusem z portu.

Tradycyjna drewniana zabudowa na mierzei jest bardzo kolorowa (Nida).
Wiatrowskazy będące symbolem litewskiej części Mierzei Kurońskiej (Nida).
Z Nidy możemy się udać na spacer na punkt widokowy na wydmach. Na horyzoncie majaczy Rosja (Mierzeja Kurońska przynależy do Litwy i do Obwodu Kaliningradzkiego).

Będąc kilka dni w tej części Litwy warto zajechać do Połągi, którą mogłabym porównać z naszym Sopotem. Jest tu piękne molo, deptak oraz bogato zdobiona architektura drewniana (wille w stylu uzdrowiskowym).

Molo w Połądze.

Łotwa: Ryga i Wybrzeże Widzemskie

Z Kłajpedy do Rygi jedzie się niecałe 4 godziny - polecam zanocować gdzieś poza miastem, gdyż kamping w centrum ma bardzo złe opinie. My nocowaliśmy w tym miejscu, polecam jednak spróbować czegoś innego w okolicy.

Dom Bractwa Czarnogłowych - główna atrakcja Rygi.

W Rydze spędziliśmy pół dnia i było to stanowczo za mało, żeby obejrzeć wszystko. Ścisłe centrum można podzielić na trzy obszary zainteresowań - architektura średniowiecza (m.in. kamienice Trzej Bracia, kościół św. Piotra), architektura secesyjna (ulice Elżbiety i Alberta) i architektura socrealistyczna (np. odpowiednik naszego pałacu kultury).

Trzej Bracia - co ciekawe, w Tallinie znajdziecie podobne skupienie kamienic o nazwie Trzy Siostry.
Kościół św. Piotra górujący nad miastem.
Przykład ryskiej secesji.
Warto zajrzeć do hal targowych, które kiedyś były hangarami dla cepelinów (tych latających, a nie tych do jedzenia), a obecnie są miejscem, gdzie znajdziecie lokalne produkty oraz hipsterskie knajpki.

Na obrzeżach Rygi, nad samym jeziorem Jugla, znajduje się skansen: Łotewskie Muzeum Etnograficzne, który oglądaliśmy w drodze powrotnej z naszych wakacji. Warto tam trafić tak, by załapać się na pokazy rękodzielnicze i scenki rodzajowe z wiejskiego życia odtwarzane przez pracowników muzeum (te się kończą o godzinie 16.00).

Niestety przegapiliśmy wszystkie pokazy. I tak po cichu przyznam, że skansen w Tallinie lepszy ;)

Drugą z rzeczy, które obejrzeliśmy na Łotwie były piękne piaskowcowe ściany nadmorskich klifów Wybrzeża Widzemskiego (Vidzeme). Potrzebowaliśmy mieć nocleg, z którego kolejnego dnia będzie się dało szybko dojechać do Virtsu w Estonii (skąd kursuje prom na Saaremę). Do wyboru było wybrzeże łotewskie (okolice Salacgrivy) lub Parnawa (Parnu) w Estonii, w której można by było spokojnie spędzić dwie noce i pozwiedzać więcej.

Klify, do których schodzi się bezpośrednio z kempingu.

Postawiliśmy na jedną noc nad morzem na Łotwie na tym kempingu. Kemping wyjątkowo tani, urokliwy, ale z koniecznością parkowania samochodu z dala od namiotu i bez kuchni. Jego ogromnym atutem jest dostęp do takich (pustych! muszę o tym napisać) plaż:

Im dalej na północ tym krótsze noce - to zdjęcie zrobiłam o 21.45.

Estonia - dlaczego warto tam pojechać?

Estonia, jak i pozostałe kraje bałtyckie, jest byłą republiką radziecką. Znajdziemy dzięki temu sporo śladów ZSRR - opuszczone kołchozy, porzucone bazy wojskowe, ale też mnóstwo zabytków średniowiecznych, świetnie zachowanych. Do tego w pakiecie nieskazitelnie czysta przyroda i nietypowa roślinność. Ludzie są bardzo mili i pomocni. Ja sama z krajów bałtyckich (w których spędziłam sumarycznie parę miesięcy) najbardziej lubię Estonię.

Aha, dodatkowym bonusem są (prawie) białe noce - warto doświadczyć tego przypływu energii, jakiego daje taka jasność.

Minęła 22ga, a słońce nadal wysoko (klif Panga na wyspie Saaremaa).

Kochani, mam nadzieję, że skusiłam Was tą zajawką o Estonii, ponieważ resztę opiszę w kolejnej części relacji ;)

PS. Nie przerażajcie się widokiem ciepłych ubrań na zdjęciach - temperatury na wyjeździe mieliśmy o około 3-4 stopnie niższe niż w Polsce w tym samym czasie. W dzień temperatury kształtowały się w zakresie 15-25 C, a w nocy spadały minimalnie do 7 C, dlatego warto się dobrze pakować, o czym pisałam poprzednio.

PS2. Zastanawiacie się jak dzieci dały radę na tak długich przejazdach? Świetnie! Zazwyczaj odsypiali zwiedzanie lub słuchali audiobooków/piosenek. Na kempingach bawili się z innymi dziećmi, które w większości przynajmniej rozumiały angielski lub mówiły po rosyjsku, który daje się na upartego zrozumieć. Na wycieczkach najlepszym zajęciem było zbieranie leśnych owoców lub rycie w błocie/piachu.

Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku

Author image
Spiritus movens mamtonakoncujezyka.pl, posiadaczka dwójki dzieci i trzech par rąk (od czasu założenia bloga)