Co dało (blisko) pięć lat wychowania dwujęzycznego
Co roku o tej porze publikuję podsumowanie naszych językowych poczynań i robię mały rozrachunek tego, co się pozmieniało, nad czym pracowaliśmy i co stanowi dla nas wyzwanie. We wcześniejszych artykułach tego cyklu znajdziecie dokładny opis rozwijającej się dwujęzyczności i oraz modyfikacji, które wprowadzaliśmy reagując na różne problemy:
- Etap od narodzin do 3 roku życia
- Od 3 roku życia do 4-go oraz o: roli ojca, rodzeństwie, opóźnionym rozwoju mowy
Obecnie moja córka ma blisko 5 lat, a syn 3 lata - dużo się przez czas ich życia pozmieniało.
Dotychczasowa droga
Do mojego starszego dziecka, czyli córki, zaczęłam mówić po angielsku, gdy miała około 6 miesięcy. Początkowo było to sporadycznie, przy okazji przeglądania słowników obrazkowych. Gdy miała rok zaczęłam dostrzegać pierwsze słowa w dwóch językach, co bardzo zmotywowało mnie do zwiększenia czasu spędzanego "po angielsku".
Startowaliśmy z dwujęzycznością zamierzoną w wykonaniu mamusiowym, ale po pół roku mój mąż dołączył do "team-English". Od tej pory większość naszego życia rodzinnego toczy się po angielsku, z dokładnością do uzupełniania braków w słownictwie, czytania książek po polsku i okazjonalnych zabaw językiem polskim (rymowanie, zdrobnienia, zgrubienia, sylabizowanie). Moje drugie dziecko, czyli syn, od urodzenia otoczony jest głównie angielskim.
Obecnie oboje moich dzieci chodzi do zwykłego państwowego przedszkola. Młodsze objęte jest opieką logopedyczną ze względu na problemy z wymową i lekko opóźniony rozwój mowy (zawsze waham się czy pisać, że to ORM, bo cały czas oscylujemy wokół dolnej granicy norm rozwojowych).
Dzieci między sobą komunikują się głównie po angielsku. Starsza córka jest przykładem dwujęzyczności zrównoważonej - polski i angielski są na podobnym poziomie. Syn ma natomiast wyraźne inklinacje w stronę angielskiego i dopiero bytność w przedszkolu napędza rozwój polskiego.
Dwujęzyczne rodzeństwo - czy drugie dziecko coś zmienia?
Posiadanie dwójki dzieci jest ogromnym katalizatorem dwujęzyczności - przy okazji moich rozmów z Adamem Beckiem zgodziliśmy się, że dzieci są dla siebie dużym wsparciem.
Warto odnotować, że przypisanie języka mniejszościowego (coś jak przypisana cecha charakteru) do niemówiącego, niemowlęcego rodzeństwa jest formą usankcjonowania tego języka w domu. Starsze rodzeństwo ma dzięki temu motywację do komunikowania się z tym młodszym w języku, który potrzebuje dodatkowego wsparcia. W naszej rodzinie ta technika przyniosła świetne efekty, bo z komunikacji 100% po polsku przeszliśmy do komunikacji w 80-90% po angielsku.
Dominacja językowa w pewnych obszarach - czyli czego matka się wstydzi?
Dość nieuświadamianą konsekwencją wychowania dwujęzycznego jest to, że dominacja językowa może odnosić się do pewnych obszarów zastosowań języka. Fantastycznie pisze o tym Grosjean w swoim artykule o fluktuacjach w dominacji językowej. U mojej córki manifestuje się to brakiem umiejętności stosowania (polskiego) języka formalnego - "proszę Pani... , czy mógłby mi Pan..." to wyrażenia, których nie zaznacie w jej słowniku. Oczywiście skutkuje to tym, że ja wychodzę na wyrodną matkę, co to dziecka nie nauczyła jak się ma zachowywać. Moja kajtka mała z pełną pewnością siebie do każdego startuje na "ty" i śmiało woła 70 letnią sąsiadkę po imieniu.
Opóźniony rozwój mowy - jak problem jednego dziecka poskutkował umiejętnością czytania u drugiego?
Mój syn wymaga wsparcia w rozwoju językowym - pisałam już trochę o tym jak pracujemy w domu:
Dzięki tym przygodom naprawdę dużo się nauczyłam i dużo lepiej rozumiem jakie są meandry nabywania języka. Codziennie robimy "speech therapy" z synem. Są to ćwiczenia przed lustrem (miny, gimnastyka języka), karty obrazkowe z różnymi słowami do wymówienia oraz próby opowiadania, np. relacjonowanie przebiegu wydarzeń. Sporo z tego dostajemy w formie "prac domowych" z przedszkola.
Dość zabawnym efektem ubocznym jest zachowanie mojej córki, która uznała, że nie może być stratna i skoro brat ma "terapię rozwoju mowy" to ona żąda (sic!) "terapii czytania". Zwykle dzielimy się z mężem "terapiami", które realizowane są równolegle. W czasie jak syn robi swoje ćwiczenia, to córka wybiera sobie książkę/karty do nauki czytania po polsku/angielsku i czyta na głos.
Nasza przygoda z czytaniem była pełna meandrów. Kompletnie nie planowałam, że moje dzieci będą tak wcześnie czytać, ale nieopatrznie niegdyś położyłam na podłodze piankowy dywan z literkami - moje 9 miesięczne dziecko przeżuwając te litery w kółko pytało się "to to?", co poskutkowało bardzo wczesną znajomością alfabetu. Potem dostałam od kuzynki pełen pakiet książek Cieszyńskiej z serii "Kocham Czytać" i na nich córka nauczyła się czytania po polsku.
Czytaliśmy głównie książki z drukowanymi literami: Tycia i Pajdę, Sylabami po Krakowie, Pumę Pimi, w drugiej kolejności zaczęłam wprowadzać małe litery oraz pismo szkolne. Dopiero jak wszystkie te kroje pisma jako tako poukładały się w głowie, wyciągnęłam książki do nauki czytania metodą "phonics" (więcej o tej metodzie przeczytasz w tym artykule).
Spodziewałam się wielkich trudności z nauką czytania po angielsku, ale okazało się, że kompletnie bez wsparcia z mojej strony moje dziecko czyta w tym języku. Parę razy pokazałam jej jak wymawia się różne digrafy i dalej sama przejęła pałeczkę. Z tego co widzę, dekoduje co umie, korzystając ze znajomości pisma oraz języka. Efekty możecie podejrzeć na poniższym filmie:
We wszelkiej literaturze dotyczącej wychowania dwujęzycznych dzieci doradza się, by w nauce pisania i czytania w pierwszej kolejności stawiać na język mniejszościowy. U nas to nie wyszło, ale nie upatruję w tym problemu. Biorąc pod uwagę, że umiejętności samodzielnego czytania w Polsce oczekuje się od dzieci około ośmioletnich, to wiem, że do tego czasu moja córka będzie samodzielnym i sprawnym "czytaczem" angielskiego. Mając możliwość złapania bakcyla czytania po angielsku przed tym krytycznym okresem mam pewność, że sama zaopiekuje się swoją dwujęzycznością.
Nauka pisania
W kwestii pisania również mogę przytoczyć zabawną historię. Gdy moja córka zaczęła pisać (jakieś 2 miesiące po 4tych urodzinach) byłam święcie przekonana, że nauczycielki w przedszkolu ją nauczyły. Wyobraźcie sobie minę wychowawczyni, której zaczęłam wylewnie dziękować, że tak dba o rozwój mojego dziecka. Patrzyła na mnie jak na raroga ;)
Początkowo wielkim wyzwaniem było załapanie, że pisze się od lewej do prawej i robi przerwy pomiędzy słowami. Z tym obecnie nie ma problemu, natomiast hmmm... moje dziecko bardzo kwapi się do pisania po angielsku. Jest to język, w którym stawia pierwsze kroki w czytaniu, więc reguły zapisu dźwięków to kalka z polskiego, co zobaczycie wyraźnie na zdjęciu.
Moje założenie jest takie, że wraz z rozwojem umiejętności czytania po angielsku pisownia ulegnie samoistnej poprawie, dlatego jak tylko mogę to gryzę się w język i ograniczam uwagi do minimum.
Wrzuciliśmy na luz
Poza wypełnianiem zaleceń logopedy moje dzieci nie mają żadnej odgórnie narzuconej aktywności. W weekendy raz w miesiącu chodzimy na rodzinne warsztaty przyrodnicze, a poza tym stawiam na różnorodne doświadczenia życiowe. W zeszłym roku byliśmy pod namiotem oraz udało się nam zaliczyć jednodniowy spływ kajakowy.
Z moich obserwacji rozwój intelektualny jest pochodną tego ile ruchu mogę zapewnić dzieciom oraz ile nowych "przygód" zaliczymy. Każda wyprawa jest okazją do łyknięcia nowej dawki słownictwa - zgodnie z zasadą nauki polisensorycznej. Dużo łatwiej zapamiętać słowo "paddle" jak się ma to wiosło w ręku i moczy je w rzece.
Obecnie nie narzucam sobie ani dzieciom żadnych celów, głównie z tego powodu, że jestem zadowolona ze status quo. Oba nasze języki rozwijają się, a język mniejszościowy jest domowym "językiem urzędowym", więc nie ma powodów do narzekania.
Plany na przyszłość
Rozgryźć i rozplanować kolejny etap edukacji, czyli szkołę. Jestem dużym sympatykiem edukacji alternatywnej, edukacji domowej, ale na chwilę obecną nie wiem, jak sensownie zorganizować edukację 1-8. Jeśli doczytałaś(łeś) do tego miejsca, to będę wdzięczna za wszelkie pomysły i sugestie.
Podoba Ci się to co robię? Chcesz być na bieżąco? Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, to zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku